sobota, 26 kwietnia 2014

#003 "Al, jesteś idiotką"

Co mogłoby ucieszyć faceta, który przed chwila był ponury? No tak, to pewnie jakaś dziwka stojąca w skąpych ciuszkach i czekająca na swoja ofiarę, chwila... obejrzałam się. Nie, nie mogłam w to uwierzyć, co ona robiła tu o takiej godzinie? W takim stroju i myjąca samochód? To jakiś żart, jeden wielki żart, jestem w ręcz tego pewna. Ali, myła samochód, była przesiąknęła do suchej nitki, a jej jakże skąpy podkoszulek prześwitywał ukazując zgrabne ciało i czerwony koronkowy stanik. Usiedliśmy na ławkę naprzeciwko Villi Kästner'ów.
-Hej, mała! -blondyn uśmiechnął się szelmowsko. -Może i mi wypucujesz autko w takim stroju? -poruszył znacząco brwiami.
-No, ależ oczywiście. -Kästner'owa jest nieprzewidywalna, nawet bardzo. Nikt nie może jej rozgryźć, jej plany ujawniają się dopiero po zrealizowaniu.
Poprawiałam swoje kruczoczarne włosy, gdy Ali podeszło do ławki okupowanej przez nas z wężem ogrodowym.
-Taki pewny jesteś blondasku? -jej oczy zabłysły, no nie, ona i jej kolejny niecny plan.
-Bardzo. -był taki pewny siebie. Coraz bardziej mi się podobał.  Elena! To twój właśny brat do cholery jasnej! Nie może ci się podobać! Dlaczego przy nim tracę kontrolę nad sobą? Swoim ciałem i myślami? Czuję się taka krucha, gdy tylko go widzę, jest dla mnie taki opiekuńczy,a  z drugiej strony jest takim draniem. Czemu właśnie on musi być moim bratem? A nie jakiś pryszczaty gościu?!
Młoda Kästner odkręciła strumień lodowatej wody i potraktowała nim mojego braciszka. Kochana, mnie oszczędziła.
-Przegięłaś! -Marco był wściekły.
-Ojoj, kochany, jesteś uroczy taki wściekły. -puściła mu oczko. -A i fajne ciałko, też sobie popatrzę.
Marco rwał do niej żeby ją przestraszyć ale w odpowiednim momencie zatrzymałam go.
-Zostaw ją, to moja przyjaciółka. -mój głos był stanowczy, to dziwne.
-Jaka niby przyjaciółka?! Nie widziałem jej nigdy u nas więc nie zmyślaj! -prychnął w moją stronę.
-Marco, kochany Marco, to Ali, Alison Kästner nie pamiętasz? -próbowałam poukładać wszystko w jego myślach.
-To ona? Czemu nie powiedziałaś wcześniej? -uspokoił się i podszedł do niej, mam się bać?
-Al zmieniłaś się, czemu przestałaś się odzywać? -złapał ją za rękę. -Mówiłem Ci, że się znamy, wtedy, wiesz o co mi chodzi, Al kurwa.
-Chwila, chwila. Kiedy się widzieliście? -wtrąciłam się do ich konwersacji.
-Nie ważne El. -burknął w moją stronę.
-Czemu? Ja jestem inna, ty jesteś inny, każdy jest inny, jestem inną osobą, nie jestem dawną Al, sama nie wiem kim jestem, nie przeszkadza mi to. -bawiła się palcami, nienawidziła takich sytuacji. -Musze iść, pa El. - pomachała na odchodne i weszła do garażu.

Perspektywa Arii. 
Nie wykryta lokalizacja. 
-Zostaw mnie! Zostaw! -krzyczałam tak głośno jak mogłam. -Czego ode mnie chcecie?! -płakałam, cóż mi pozostało?
-Spokojnie, i tak nikt Cię nie usłyszy, nikt. Jesteśmy tu tylko we dwoje, już nikt nas nie rozłączy. -zaśmiał mi się prosto w twarz, a to podły skurwiel. Jeszcze nie wiem z kim zaczyna.
Nie odpowiedziałam nic. Próbowałam jakoś uciec, ale niestety ON przywiązał mnie do krzesła, dlaczego mi to robi? Dlaczego chce niszczyć moje życie? Co takiego zrobiłam? Moja odwaga zeszła na drugi plan, jestem teraz tak bardzo krucha, boję się, boję się co ten skurwiel jest mi w stanie zrobić. Cholera, wiem! Mam telefon w kieszonce spodni, jeśli tylko uda mi się go wyjąć i zadzwonić kiedy wyjdzie.
Poczekałam aż porywacz wyjdzie z pomieszczenia, w  którym przebywam, zaczęłam delikatnie poruszać ręką tak abym po chwili mogła wyciągnąć komórkę, boże proszę Cię pozwól mi stąd uciec. Tak! Wyjęłam go, cholera! Blokada telefonu! Próbowałam go odblokować. PIP! O nie! Kurwa nie! Ten cholerny dźwięk!
-Już chcesz ode mnie uciec? Tak szybko? No co ty Ario, moja kochana Ario. -pogładził mnie po podbródku. -Oddaj mi to, nie potrzebne Ci. -nie oddałam telefonu. -Ario, oddaj zanim się zdenerwuje. Kurwa, Aria! Oddaj mi to do cholery! -wyrwał mi telefon. Na policzku poczułam ogień, spoliczkował mnie, z moich oczu mimowolnie popłynęły łzy, tak bardzo bolało.

Perspektywa Alison. 
Jak poparzona wpadłam do domu Reus'ów. Byłam tak znudzona, że nic innego nie zostało, o boże! Cała się zdyszałam, było już późno, dochodziła  23, a rodziców młodzieży nie było.
-A lalalal! -krzyczałam na cały dom, miałam ochotę ich pobudzić, mogli nie pozwolić abym zdobyła klucze do domu.
-Ali, co ty tu? -ze schodów wyłoniła się Elena w piżamach.
-Odwiedzam Cię! -byłam pełna entuzjazmu.
Usiadłyśmy przed telewizorem, jednak El, ona byłą nieobecna, coś się stało?
-El, co jest? -spojrzałam na dziewczynę siedzącą pod kocem. -Czemu jesteś smutna? -spytałam z troską.
-Bo nie radosna! -fuknęła w moją stronę.
-To jakiś chłopak? -nie dałam jej wyprowadzić mnie z równowagi.
-On, on ciągle siedzi w mojej głowie. -wskazała na telefon, na którym było zdjęcie jej brata. Chwila, ona czuje coś do niego? A to suka. Serio? Myśli ze on ją pokocha? Myli się. 
-Nie opłaca się kochać, takie jest moje zdanie. -kłamałam. Nie wiem co mną kierowało.
-Miłość to piękne uczucie, ale miłość to także ból, smutek oraz cierpienie. -jej głos łamał się.
-Nie bądź naiwna. On nie myśli o Tobie w taki sposób, nawet nie patrzy. -ale jestem suką, teraz to czuję. - Nie jest potrzebna mu biedna siostrzyczka do pocieszania, on potrzebuje kogoś innego niż ty, kogoś na kogo zasługuje. -jestem taką idiotką. Dlaczego to kurwa powiedziałam?!
Poczułam jej ciepło na moim ramieniu, biedna. To chyba była gorzka prawda. Łzy spływały z jej oczu, czułam się tak cholernie winna. To przeze mnie płacze. Ale każdy może kochać, nawet ktoś taki jak ja.
-Tak, taka jest prawda. Dobranoc Al. -lekko uśmiechnęła się po czym zamknęła zmęczone powieki.
Wszyscy mówią, że miłość jest aniołem. Jednakże miłość nie może być aniołem, może być diabłem - sprowadza cierpienie i płacz. Sprawia, że masz ochotę mordować, aby nikt nigdy nie zabrał ci kogoś kogo kochasz. Jak coś tak destruktywnego może być nazywane aniołem? Coś tak podłego?
Miłość nie jest aniołem- jest demonem w najgorszej postaci, jest piękny  i uwodzicielski, jak pewiem mężczyzna który był w mojej głowie przez tyle lat, i być może wrócił teraz? jest demonem o czarnych skrzydłach ochlapanych czerwoną krwią i mieszającym w głowach.

*******
Parę słów ode mnie: Mamy rozdział i w końcu mogę powiedzieć że jestem nawet zadowolona. W tym tygodniu wiele rzeczy i sytuacji dało mi do myślenia, czy coś co trwało tak długo, da się zepsuć przez jedną kłótnię? Nie wiem. Szkoda tylko, że bardzo tego żałuje, a z naprawą błędów jest już gorzej. Wracając- czy między Marco i Al było coś przed laty? A co z miłością Eleny do własnego brata? Przecież to niedorzeczne. A Aria? Kto jest tajemniczym porywaczem i czego oczekuje? Hmm.. mam ostatnio wiele planów. No i tak, zapomniałabym!
           Jeśli czytacie dajcie znak życia! Nawet najmniejszy! 


Całuję,
A.

czwartek, 17 kwietnia 2014

#002 "Kim jest brat Eleny?"

Moim oczom pokazał się obraz, który.. hmm, widziałam chyba pierwszy raz. Oni po prostu ją gwałcili, zastanawiałam się czy mam jakieś schizy czy jest to "okrutna" prawda? Nie wiem. Patrzyłam na to jak zrywają z niej jej ubrania, słyszałam łkanie tej biednej istotki. Czy coś we mnie pękło? Możliwe, ale szybko się otrząsnęłam. Nie mogłam się ruszyć, stałam jak wmurowana w ukazujący się obraz. Brunet oparł dziewczynę o maskę czarnego Mustanga, zamknęłam oczy, nie chciałam już na to patrzeć. Takie właśnie jest tutaj życie, będąc człowiekiem nie znanym wyższej sferze nie można kręcić się w okolicach tej ulicy. Eh, życie.
Postanowiłam się jak najszybciej wycofać, nie chciałam zostać zauważona. Próbując iść jak najciszej potknęłam się o jakąś cholerą, kurwa cholerną puszkę, nie wywróciłam się jednak zrobiłam niesamowity hałas. "Kurwa!" wymknęło mi się samo z ust, jestem pewna że to usłyszeli. Ustałam za samochodem, usłyszałam ich głosy.
-Stary, słyszałeś to? -powiedział znajomy mi głos. Pytanie: skąd? Jak na złość w mojej głowie było milion myśli na raz.
-Słyszałem, ale szczerze mówiąc, mało mnie to obchodzi, i tak jesteśmy bezkarni. Nikt nic mi nie udowodni. -w jego głosie było słychać pewność.
-Wiem o tym, ale chodzi mi o to, że to może być jakaś kolejna bezbronna istotka. -wyjrzałam żeby zobaczyć co robią, blondyn który przed chwilą mówił o nowej ofierze popchnął Jennę, wydaje mi się że, po to aby poszła do domu, już im się znudziła.
-O tej godzinie? Wszystkie takie już śpią. -miał bardzo głęboki głos, można powiedzieć iż był on w jakimś sensie podniecający.
Moje skupienie właśnie runęło, obok mnie przebiegła wystraszona dziewczyna, miała parę siniaków tu i tam. W jej ręce było jakieś 500 euro. Chwila, zgwałcili ją a teraz dali jej pieniądze? Nieźle. Zastanawiałam się teraz co zrobić; iść stąd teraz czy czekać aż odjadą? Wydaje mi się że oni się nie śpieszą z powrotem, eh pójdę. Nie boje się! Poprawiłam swoją sukienkę i wyszłam niewzruszona. W głębi duszy chciałam krzyczeć, byłam wystraszona. Byłam jakieś dwa metry od owych mężczyzn. Czułam ich wzrok na moim ciele.
-Oooo...hej. -powiedział do mojej osoby blondyn. Teraz już świetnie wiem kim on jest. Pytanie czy on mnie poznał?
-Hej. -na końcu języka miałam jego imię. Tak to człowiek, którego kiedyś znienawidziłam za to że nie miał na mnie czasu. Kiedyś, mieliśmy świetne kontakty ale zaczęłam go odrzucać. Był wtedy rudowłosym 17-letnim chłopakiem, nie miał na nic czasu, zawsze był czymś zajęty. Jest bratem El, nazywa się Marco. Marco Reus ten skurwiel gwiazdorzący w Borussi Dortmund, tutejszym klubie. Nie widziałam go od lat, nieźle wyrósł, stał się przystojnym jasnowłosym mężczyzną za którym szalały wszystkie kobiety. Szybko domyśliłam się iż ma już 23 lata, bo od nas był starzy 3 lata. Nie wyglądał na swój wiek.
-Może się zabawimy? -ujrzałam jak brunet jednoznacznie porusza brwiami.
-Chyba sobie żartujesz. Pa M.. pa nieznajomi. -na twarzy niegdyś bliskiego mi człowieka malowało się zastanowienie i nice zdziwienia.
-Czekaj. -blondyn złapał mnie za rękę. -Znamy się, prawda? -on spodziewa się że, powiem: Tak oczywiście? Śmieszne.
-Nie. -burknęłam stanowczo w jego stronę, chyba się zdenerwował, w jego oczach pojawił się płomień, płomień złości. Z tego miłego chłopaka zmienił się w skurwiela.
- Jesteś taka pewna? I ładniej się odzywaj, bo zrobię ci krzywdę. -złapał mnie za nadgarstki. Poczułam ból, ale nie pokazywałam tego.
-Jestem pewna, chyba nie wiesz z kim zadzierasz w tej chwili. -splunęłam w jego stronę.
-Reus, odpuść jej. Swoich się nie rusza. -brunet chyba zauważył moją czarną wąską bransoletkę, którzy noszą nasi. On też taką miał. Chwila.. to kim on jest?
-Masz szczęście. Wsiadaj. -nadal był zdenerwowany. Co on sobie w ogóle myśli? Otworzył mi drzwi od swojego auta.-Nie będziesz wracać sama o takiej porze. -mi się wydaje czy on jednak mnie pamięta? Nie, tylko nie to.
Wsiadłam do auta, co miałam do stracenia? Nic. Mój nos wypełnił zapach mocnych męskich perfum, które od razu namieszały mi w głowie. Było nas czworo, Marco jechał, ja siedziałam na miejscu pasażera z przodu, a obaj ciemnowłosi siedzieli z tyłu. Panowała niezręczna cisza. Jedyne o co spytał blondyn to to gdzie mnie wysadzić. Wyszłam na dobrze znanej mi ulicy, poszłam do domu i spojrzałam w lustro, zmyłam makijaż i ja położyłam się spać w ubraniach w których poszłam na imprezę. To był ekscytujący dzień.
***
Wyszłam z moim jakże głupim bratem na spacer, przechadzaliśmy się znanym nam uliczkami Dortmundu, które grzeszyły swoim urokiem. Lipcowy wietrzyk rozwiewał moje włosy. Rozejrzałam się do o koła- tak, to uliczka na której mieszka blondynka.
-Ależ oczywiście że przyjadę. -powiedział do słuchawki telefonu mój brat.
-Nie nie przyjedziesz. -uśmiechnęłam się złowieszczo i zabierając mu telefon.
-Ej! To ważne idiotko! -wrzasnął. -Oddaj mi ten telefon.
-Nie. To miał być spacer. -przewróciłam oczami. -Spójrz jak jest tu pięknie, zostaw ten telefon!
-Dobra dobra. Nic ciekawego tu nie widzę. -założył swoje czarne okulary przeciwsłoneczne i przeczesał włosy.
Szliśmy dalej. Nagle usłyszałam piosenkę, którą kochała Ola, zdziwiłam się. Mój brat był czymś najwyraźniej zaciekawiony, a może był to ktoś? Spojrzałam tam gdzie on.
-Marco co tam widzisz? -zachichotałam.
-Patrz, pięknie. -wygiął usta w charakterystyczny dla niego uśmiech.

_________________________________________________________________________________
Od autorki: No więc mamy drugi rozdział! W następnym rozdziale trochę namieszamy. Czy jest tu miejsce na miłość i "słodkie" chwile? W następnym dowiecie się co dzieje się z Arią! Czy jest w Do? Czy wszystko z nią dobrze? Hmm.. może być ciekawie. 
PS. Pozdrawiam Paulinkę i Igę xD Nie wiedziałam ze czytacie! ♥
                                                                                                                                                                                                        Całuski
                                                                                                                                                                                                                A.
       

piątek, 11 kwietnia 2014

#001 "Uważaj gdzie sie szwędasz"

Znowu jestem w klubie, znowu z moją elitą. Kolejna noc spędzona w klubie, kolejny raz upije się do nieprzytomności lub zażyje kilka pastylek Ekstazy lub czegoś mocniejszego, tak dla zabawy. W moim towarzystwie jest to normalne, my.. my możemy wszystko. Nikt nam tego nie zabroni. Niech by tylko spróbował, nie chce wiedzieć jakie będzie miał tego konsekwencje, hm kulka w łeb czy raczej podcięte gardło? Tak, takie rzeczy mogą spotkać każdego, który zdenerwuje kogoś z nas. W sumie, jestem z tego szczęśliwa, jestem kimś, kimś kto może być bardzo niebezpieczny.  Każdy się myli, każdy. Jestem z jednej strony słodką dziewczynką, która przy swoim mężczyźnie ( którego obecnie nie mam ) będzie urocza i bezbronna, lecz z drugiej strony stałam się zimną suką, lubiącą kpić z innych. Tego nauczyło mnie chyba, życie. A tym bardziej to przepiękne miasto, stajesz się tu innym człowiekiem, w sumie to nawet bardziej otwartym niż wcześniej. Poznajesz tutaj ludzi, których kiedyś widziałeś w telewizji, jednak żeby to zrobić musisz zasłużyć. Takie jest życie, nigdy nie będzie fair.
Eh, ale się zamyśliłam. Wracając wraz z moimi przyjaciółmi bawimy się świetnie w klubie. Zgubiłam gdzieś Elenę, gdzie ona kurwa znowu się zapodziała? Wszędzie szukam jej kruczo-czarnych włosów, sięgających okolicy piersi i jej ciała odzianego w granatową sukience i na wysokich szpilkach. Poczułam rękę na moim ramieniu:                                                                                                                                                    
-A Ci co Ali? Po paru głębszych się zagubiłaś? –powiedział przez śmiech Thomas, uf, to tylko on, naprawdę się wystraszyłam.                                                                                                                                       
-Nie, widziałeś gdzieś Elenę? Nie ma jej od dłuższego czasu, zaczynam się martwić. –uśmiechnęłam się szelmowsko. Thomas doprowadzał mnie do granic możliwości, mówię oczywiście o denerwowaniu, ale jest to mój przyjaciel. Ktoś mój i przyzwyczaiłam się do niego. Jednak mógłby odpuścić sobie ten tani podryw, to nie mój typ, dla mnie tacy osobnicy są dobrzy wyłącznie na materiał na przyjaciela. Nic więcej.
-Nie wiem czy nie widziałem jej kierujących się do łazienki. Poznałem ją po torebce Gucci. -zmierzył mnie od góry do dołu, z jego wyrazu twarzy można wywnioskować, że myślał o mnie w tej chwili jak o zabawce na dzisiejszą noc, co to, to nie. Z zniesmaczenie cmoknęłam w jego stronę.
-Dzięki, a widziałeś gdzieś Alana? -krzyknęłam do mężczyzny, przez tą muzykę ledwo słyszeliśmy co mówimy.
-Oni wraz z Ianem i Noelem założyli się o działkę koki, ten kto wygra wyścig, dostaje działkę. -upił łyk swojego Mohito. No tak, oni to jak zawsze. Alan kochał wyścigi motocyklowe. Często po północy tacy zapaleńcy jak on zbierali się pod starą fabryką, gdzie później odbywał się wyścig, w którym sami uczestniczyli. Alan kocha szybką jazdę. Wiele lasek na to leci, w sumie to on podoba się każdej, prawdziwy ideał złego chłopca. Znam go od małego, z nim się wychowałam i łamałam zakazy, nie tylko zakazy rodziców ale również zakazy policyjne. Tyle razy siedzieliśmy razem na komisariacie czekając na rodziców i śmiejąc się z wkurwienia funkcjonariuszy, którzy próbowali z nami rozmawiać, a my olewaliśmy ich. Eh, wspaniałe czasy. 
Udałam się do łazienki tak jak mówił Thomas, mogłam ją tam spotkać. Kiedy przepchnęłam się przez tłum balangowiczów, mocno pchnęłam drzwi. Przeszłam przez nie dostojnym krokiem i ujrzałam moją przyjaciółkę, obściskującą się z jakimś kolesiem. Za urodziwy to on nie był, przynajmniej takie jest moje zdanie, a ono jest najważniejsze. Stałam przed lustrem poprawiając swój ostry makijaż i spoglądając na parę w drugim końcu łazienki.
***
Boże, ten gościu jest obleśny, pcha te łapska tam gdzie nie trzeba. No ale, cóż, wytrzymam to bo jest kasiasty i głupi. Nawet nie czuje jak dyskretnie wkładam rękę w jego tylną kieszeń spodni. Pf, debil. Delikatnie wyjęłam jego skórzany portfel i włożyłam do swojej torebki. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, nie było tu nikogo prócz tego czegoś, i blondynki o długich blond włosach. Była wysoka, a szpilki wydłużały jej nogi. Jej twarz odbijająca się w lustrze była promienna, malinowe usta, morskie duże oczy i widoczne policzki. Tak, to opis mojej przyjaciółki, Ali. Mam nadzieje że wie czemu to robię, wszyscy pobawimy się jego pieniędzmi.
Odsunęłam swoje usta od jego, próbując wyrwać się z jego mocnych ramion, ale to na nic. Wystarczyło jedne celne trafienie tam, gdzie boli najbardziej.
-Ej mała. Co ty wyrabiasz? -burknął w moją stronę. -Nie tak mamy się bawić. Wiesz po co tu przyszliśmy.
- Co ja wyrabiam? Gościu, ogarnij się, Za wysokie progi. Nie mam czasu na takich jak ty. -powiedziałam nieźle podminowana.
Splunęłam w jego stronę i pokierowałam się do blondynki. Razem wyszłyśmy z łazienki, odnalazłyśmy Arię i bawiłyśmy się w najlepsze za pieniążki tego naiwnego mężczyzny.
***
Zabawa była przednia, ale nie miałam już ochoty na dalszą zabawę. Ja- jak i moje przyjaciółki Aria i Elena. Szłyśmy właśnie ulicą, na której mieszkała młoda Reuska- Elena. 
-I że mamy cię odprowadzić pod drzwi? Serio? -powiedziałam z sarkazmem w głosie. 
-Tak pod drzwi, a co. -zaśmiała się Elena. 
-Mam nadzieje że nie będzie twoich starszych, znowu się przyczepią, że o takiej porze wracasz, okropne. -cmoknęła z niesmakiem Aria. 
Ona nigdy nie chciała odwiedzać Reusów, bo miała do nich pewien uraz.  Kiedyś po ukończeniu 7 klasy czarnowłosa zaprosiła nas na nocowanie. Wszystko było dobrze dopóki nie zaczęliśmy jeść kolacji, siedzieliśmy wtedy wszyscy przy stole, rodzice Eleny, ona sama, ja, jej brat i 13-letnia wtedy Aria, niska pulchna dziewczynka. Różniła się od nas. My byłyśmy wysokie z talią osy, a ona? No cóż. Rozmawialiśmy, wszyscy byli rozbawieni ale ona? Ona była jakaś naburmuszona. Yvonne matka Eleny podała na deser murzynka, którego Aria nienawidziła. Wszyscy spojrzeliśmy na jej rozczarowany wyraz twarzy, głowa rodziny Reusów spytała pulchniutką o co chodzi, wszystko by było dobrze, gdyby nie to że mężczyzna nazwał ją "małą pulchną świnką". Po tych słowach Aria odeszła od stołu i pobiegła do łazienki. Dodam tylko że przyłapałam ją na tym jak wymiotuje, już wtedy byłą bulimiczką, bo chciała zrzucić trochę tłuszczyku i wiem o tym tylko ja. Często śmiałam się z tego i mówiłam że wydam ją i cała szkoła się dowie, ale była grzeczna i jak na razie jej "sekrecik" nie wyszedł na jaw.
- Nie ma ich, a no i. Pa dziewczynki! -krzyknęła czarnowłosa na odchodne.
- W końcu, powoli mam jej dość. -usłyszałam głos Arii. 
- Widzę, że nasza pani bulimiczka, ma jakiś żal do kogoś. -wykrztusiłam z siebie rozbawiona. Czułam się z każdą chwilą co raz bardziej pijana. 
- Dobrze zauważyłaś. 
Szłyśmy w ciszy przez długi czas. Weszłyśmy w wąską uliczkę, było tam ciemno, ale to dobre skróty do mojego mieszkania. Omijając samochody usłyszałam krzyk, to była jakaś niewinna dziewczynka, chyba na złą ulice trafiła, było słychać w jej głosie lęk. Zaciekawiona poszłam po woli za płaczem. 
-Zamknij się, i tak nikt cię tu nie poratuje. Takie jak ty nie powinny się tu szwendać bo najczęściej kończą tak jak ty zaraz skończysz. -powiedział tajemniczy lecz znajomy głos, chyba z lat gdy byłam jeszcze 13-letnią Ali. 
-Wcale że nie! Zostawcie mnie! -usłyszałam głos tej kobietki. 
Wydaje mi się że jest słaba, naiwna, a to nie jest świat dla takich ludzi, to nie jest miasto dla takich. Tutaj albo jesteś silny, twardy i bez uczuć albo jesteś nikim. Nie wybijesz się jeśli nie pokażesz swoich umiejętności przywódczych, swojej silnej woli i najważniejsze musisz pokazać swoja waleczność!
Podeszłam bliżej by zauważyć całe zdarzenie, może być ciekawie. Ujrzałam dziewczynę nie za wysoką, w odzieniu jakby ją ubierali rodzice, ale wyglądała mi na pełnoletnią, chwila.. taka dziewczyna chodziła ze mną do szkoły, była kujonką, która niesamowicie mnie denerwowała, udawała zawsze taką grzeczną. Wszyscy nauczyciele ją uwielbiali, eh, dziwka. Nazywała się Jenna, Jenna Hasting, dwa lata temu, podczas Sylwestra przydarzyło jej się coś okropnego. Została poparzona przez fajerwerki, jedna z nich zmieniła kierunek lotu i zamiast poszybować w niebo uderzyła w jej ciało. Później długo kurowała się w klinice poparzeń.Teraz Jenna "próbowała" wyrwać się napastnikowi jednak to było na nic, był co raz bardziej uporczywy. Jego dłonie poznawały jej ciało. Dziewczyna byłą nieźle nastraszona. I dobrze, nienawidzę takich jak ona, nędzna, słaba idiotka. Po chwili zauważyłam ze to nie tylko jeden mężczyzna, jest ich kilku. Przyglądałam się im przez długi czas. Jeden był najwyraźniej blondynem z nienagannie ułożonymi włosami, na pewno ponad 180 wzrostu, z mojej odległości wyglądał na niezłego, a czy jest tak naprawdę? Nie wiem, ale pociągają mnie tacy brutalni mężczyźni, mają to coś co ciągnie do nich każdą kobietę jak pszczoły do miodu. Ach. Drugi, hm.. niższy niż blondyn, włosy miał raczej ciemne, a w jego uszach świeciły się kolczyki.. zauważyłam tylko tyle, a u trzeciego nic nie spostrzegłam, był w kapturze, cholera. Oni chyba robią jej krzywdę! Moim oczom pokazał się...  


_________________________________________________________________________________
I jest pierwszy rozdział! Hm.. co mogę o nim powiedzieć, pisałam go po małym przemyśleniu co w nim się pojawi. Nie wiem czy jestem zadowolona ale to oceńcie już wy!  Rozdziały będą się pojawiać miej więcej co tydzień, tak chyba będzie najlepiej. 
A no i oczywiście, dziękuje za komentarze pod prologiem, zrobiło mi i się bardzo miło ;) 
CZYTASZ?-KOMENTUJ! 
Całuski, A. 

środa, 9 kwietnia 2014

#000 Prolog.

Z pierwszego punktu widzenia jest to zwykłe miasto, jednak pod osłoną nocy Dortmund 

zmienia się z ciepłego miejsca, stolicy kibiców Borussi i miasta w którym spokojnie dożyjesz

starości w miasto okrutne dla ludzi którym się sprzeciwisz. Na każdym rogu czai się coś co 

moze cie skrzywdzić, wszędzie czai się niebezpieczeństwo któremu nie zapobiegniesz. Za

jedno słowo za dużo może spotkać cie tu coś co na zawsze odmieni twoje życie. Marihuana,

Amfetamina, Koka. Jest to dla ciebie coś dziwnego? Jeśli tak, to nie próbuj się tu nawet 

za klimatyzować, twoja spychika padnie szybciej niż myślisz.  

Czy trzy przyjaciółki zamieszkujące to jakże tajemnicze miasto są czyste jak łza? Może pod 

płaszczem słodkich, bezbronnych dziewczynek czają się przebiegle suki które zabija cie jeśli 

się im sprzeciwisz? Są one jednymi z najbardziej popularnych i wpływowych dziewczyn na

Westfali. Każdy tutaj wie, ze jeśli nie jesteś kimś ważnym i ustawionym nie masz czego 

szukać.

Piłkarze światowej klasy również są inni niż kiedykolwiek można by było pomyśleć. Gracze

Borussi Dortmund nie są wcale tacy jak wszystkim się wydaje. Ci uzdolnieni mężczyźni są

bezduszni dla wszystkich, nieliczni są ich przyjaciółmi dla których są to normalni chłopcy 

przy których możesz być bezpieczna. Nowe znajomości nie są dla nich niczym nowym a i,  

nienawidzą ich. Wszystkie puste dziewczynki są przez nich tak potraktowane ze na długo nie

mogą się otrząsnąć przez to co je spotkało przez złe zachowanie w ich towarzystwie.

Wszystko jest tutaj tajemnicze, inne, niesamowite. Nocą jest wszystko inaczej, większość

osób nie liczy się z nikim, a za dnia... Hm. Za dnia jest inaczej każdy jest miły i pomocny.








Jesteś pewien ze chcesz wciągnąć się w to towarzystwo?

___________________________________________


Prolog mam już za sobą ;) Teraz czekam na waszą opinię :)
Całuski, A.