piątek, 20 czerwca 2014

#007 "To będzie lepsze niż karteczka "Kopnij mnie"." cz.2

-El.-nie wiedział co się dzieje.-Czemu mnie pocałowałaś?!
-Boo....e..-zmieszałam się, i tak było cudownie! -Patrz! Leci bocian..? -idiotko, jest środek nocy. Ugh.
-Won! -krzyknął na mnie, był rozwścieczony, lubię złych chłopców. -Spieprzaj! Głucha jesteś!? -ustałam w bezruchu. Pierwszy raz w życiu mój kochany braciszek na mnie nakrzyczał. Boże, czuje się okropnie.
Spojrzał na mnie zawistnie i szybko wciągnął na siebie spodnie, czarne zwężane spodnie, następnie na jego ciele pojawiła się koszulka i bluza.
-Jak tu wrócę ma Cię tu nie być, mała dziwko. -zabolało. -Kurwa, won powiedziałem! -poczułam palące, bardzo nie przyjemne ciepło na policzku.
Uderzył mnie.
Uderzył swoją siostrę.
To jednak dupek, nie mój kochany brat.
-Nienawidzę Cię. -poczułam w sobie narastającą odwagę. -Zemszczę się. -pokazałam, że również jestem silna.
-Nie pyskuj mi, gówniaro. -zgasił mnie tak szybko jak zabłysłam. Dupek.
Uśmiechnął się szyderczo.
Pokazał jak nisko jestem.
Wyszedł.

Perspektywa Marco
Wyszedłem z hukiem zamykanych drzwi. Postanowiłem zapomnieć o tej całej chorej sytuacji.
Chwilę temu eksplodowałem.
Myślę, że nie ma się mi co dziwić. Mojej własnej siostrze ubzdurało się coś, nigdy z nią nie będę, nigdy przenigdy, to idiotyczne.
Wsiadłem do auta, muszę odreagować.
Po monotonnym jeżdżeniu po pustych ulicach miasta, postanowiłem wjechać na Himmelstrasse. Zatrzymałem się i spojrzałem na ekran telefonu, na pewno jest w domu, tak przynajmniej sądziłem. Ponownie nacisnąłem pedał gazu, a następnie wjechałem na podjazd domu 35.
Rozejrzałem się, w domu zupełnie ciemno, światło pali się jedynie w sypialni jasnowłosej.
-Victoria. -Pomyślałem.
Powolnym krokiem przekroczyłem drzwi domu, kierując się ku górze. Jej rodziców na pewno nie ma w domu, nie było ich auta na podjeździe.
Drzwi łazienki otworzyły się, lekko chwiejąc się wychodziła A, jej ciało pokrywała tylko bielizna, seksowna czerwona bielizna.
Nie zauważyła mnie.
-Masz licencje na seksapil? -nie spodziewała się mnie.
Uśmiechnęła się pokazując, że podobają jej się moje słowa.
-Oczywiście. -nawet nie zasłaniała swojego ciała szlafrokiem ani niczym innym.
Czyli mogę działać? Mogę. Sam odpowiedziałem w swoich myślach.
-Przygotowałam kąpiel. -znów zabrała głos, przekładając włosy na prawe ramię, tym samym odsłoniła obfity biust. -Masz może ochotę... -przerwała szukając odpowiedniego słowa. -...potowarzyszyć mi? -miała wyśmienity humor, może jednak jeszcze się dogadamy. -Koniec tej idiotycznej wojny? -uśmiechnęła się przyjaźnie.
-Jestem na tak w każdej kwestii. -powiedziałem pewien. -Ale jest jeden haczyk. -uśmiechnąłem się szelmowsko, nie ma tak dobrze Panno Kastner.
-Jaki? -nadal stała w drzwiach. -Saukerl. -zachichotała.
-Musisz mnie pocałować, Saumnensh. -przypomniałem sobie i jej jak w dzieciństwie prosiłem ją o całusa, we wszystkim pomagałem, aby dostać nagrodę. Jednak wszystko było na nic.
-Pamiętam! Tych pocałunków nazbierało się bardzo dużo, jakiś tuzin. -poprawiła czerwień na ustach szminką.
Nie zdążyłem nic powiedzieć. Zbliżyła się do mnie i ucałowała, bardzo delikatnie. Był to delikatny pocałunek a zarazem bardzo zachłanny.
-Myślę, że jeden nie wystarczy. -przeczesałem ręką włosy.
-Nie narzekaj.
*
-Wiesz co? -spojrzała mi prosto w oczy. -Czy nie uważasz, że... -jej głos zadrżał.
Znów przysunęła się na niebezpieczną odległość. Usiadła na moje kolana. Woda była przyjemnie ciepła, pełno piany i półmrok. Jednym minusem całej sytuacji była bielizna.
Znów poczułem jej usta na swoich, tym razem były o wiele razy odważniejsze. Była dziś taka odważna. To w niej uwielbiam, raz niewinna a raz odważna.
Postanowiłem nie być dłużny przysuwając ją do siebie jeszcze bardziej. Nasze języki zaczęły ze sobą współgrać w bardzo przyjemny sposób.
Odstawiłem kieliszek wina gdzieś na bok.
Swoje pocałunki kierowałem niżej, pocałunki po szyi wprowadzały ją w mimowolne dreszcze.
Postanowiłem iść krok dalej.
Jej ręce błądziły po moim ciele, oboje pragnęliśmy tej bliskości.
Odpiąłem jedno ramiączko stanika aby sprawdzić reakcje.
Nie protestowała.
Dłońmi szukałem metalowego zapięcia stanika, ciężko było myśleć mając przy sobie taką kobietę. Rozpiąłem jej stanik, chwyciłem za cienkie ramiączka i ściągnąłem. Twarz objęła swoimi ciepłymi dłońmi tuląc ją i oddając krótkie pocałunki, które drażniły moje podniebienie.
Górna część bielizny Alison znikła z jej ciała leżąc gdzieś na podłodze. Zebrałem jej grube włosy tak by spływały po jej opalonych plecach.
Czułe pocałunki tym razem obdarzały piersi, które co raz bardziej nakręcały mnie do działania.
-Mała. -szepłem. -Chcesz tego? -przerwałem by spojrzeć w jej oczy koloru niebieskiego.
-Tak. -powiedziała ledwo słyszalnie.
Cień uśmiechu uniósł się na moich ustach skąpanych czerwienią jej szminki.
Nasze ciała pozostały już nagie chcąc jak najszybciej być razem. Nawzajem pieściliśmy się i upajaliśmy chwila, po chwili. Dotykała mojego umięśnionego ciała, a ja całowałem każdy skrawek ciała przyjaciółki.
A może już nie przyjaciółki?
Nie ważne.
Nasze oddechy były płytkie.
Rozsiadłem się wygodnie gotowy do działania. Jednym mocnym ruchem wszedłem w jej delikatne ciałko powodując spustoszenia.
Al skamle, zadowolona z chwili tak wielkiej rozkoszy. Jej ostry oddech czułem przy swojej szyi twarzy.
Jej ciało i moje ciało przeżywające ogromne, przyjemne tortury.
Wypuściła ze świstem całe powietrze, a ja czułem jak oddaje mi się nie mówiąc nic. Ten moment był cudowny, słodki i przejmujący.
Objąłem ją ramionami nie chcą wypuścić i przyciskając do siebie.
Jej oczy były jakie dwie iskierki, które płonął i rozpoczynają pożar.
Oddychałem głęboko, a ona jęczała przez zaciśnięte usta, czułem jej zmęczenie i ogromne podniecenie.
Stop.
Wyszedłem z niej szybko.
-Jak było? -pytam patrząc w jej oczy.
-Cudownie. -miauczy robiąc mi malinkę na szyi.
-To dobrze, bo jeszcze z tobą nie skończyłem maleńka. -uśmiecham się szarmancko rozkładając jej dopiero ściśnięte nogi.
Była kompletnie wykończona i widać że walczyła z potrzebą snu, jednak nie potrafiła się oprzeć mnie.
-Miałam taką nadzieję. -przez jej ciało przeszedł dreszcz przy czym zamknęła oczy.
Podnieca mnie to.
Mimo zmęczenia czułem w sobie niezwykła siłę.
Ponownie wszedłem w nią nagle, nie spodziewała się tego.
Mruczała coś pod nosem na co ja nie zwracałem większej uwagi.
Kochałem się z nią tak, jak gdybym drugiego razu mogło by nie być, nigdy nie wiadomo jak będzie.
-Pięknie pachniesz, mała. -komplementuje ją pokazując czułość.
Nie odpowiada.
Trzymała się mojego ciała jeszcze mocniej wbijając paznokcie.
-Mi też. -odpowiadam na jej pytanie zadane w myślach.
Uśmiechnąłem się, czując że jest moja i tylko, moja.
Po kilkugodzinnych igraszkach skończyliśmy swoją prace.
4 rano, spojrzałem kładąc się na łóżku z baldachimem panny Kastner.
Objąłem jej ciało, aby czuła że nadal jestem.
-Dobranoc. -mówi spokojnym głosem.
Ziewa.
-Dobranoc Alison. -pocałowałem ją w czoło i zamykam oczy, aby odpocząć.
Było cudownie Panno Kastner.

*******
I jest, i nie wiem co napisać.  I no ten tego. 
Całuję, 
mała A.

NEXT-9 KOMENTARZY.