czwartek, 18 września 2014

#009 Widziałem/łam was.

Otwieram lepkie od snu oczy, czując jak by były największym ciężarem jakikolwiek uniosłam. Czuje się wyczerpana ale nie wiem czym, pustka w mojej głowie jest tak dziwna, przecież nie piłam nic oprócz wczorajszego drinka w klubie. Mam złe przeczucia, ale moją nadzieją jest możliwość, że umysł płata mi niezłe figle.
Chwila chwila... pokój w którym sypiam jest w takim nieładzie jak nigdy, porozrzucane ubrania i przewrócone meble. 
Jedyne pytanie nasuwające mi się w tej chwili to: Jasna cholera co tu jest grane?!
Wstaje ogarnięta paniką i lękiem, czy jest tu ktoś więcej oprócz mnie?! Rodzice mieli dzisiaj nie wrócić i z ogarniającej mnie ciszy wiem, że tego nie zrobili.
Zakładam sfatygowaną koszulkę i z rezerwą otwieram drzwi. Jak nie ja oglądam się w te i we wte nie wiedząc czego się spodziewać. 
Oddycham z ulgą, nikogo tu nie ma, co nie znaczy do końca, że jestem sama. Czuje się wyraźnie spokojniejsza, ale mimo to dobrze nasłuchuje. Postanawiam udać się do łazienki, aby odbyć poranną toaletę, spoglądam w lustro, wyglądam na co najmniej wykończoną, makijaż rozmazał się podczas snu, a pod oczami widzę ogromne wory. Nie wyglądałam tak od lat. 
Nie rozumiem co mogło się wydarzyć ani dlaczego. żadnych urywków wczorajszego wieczoru, absolutnie nic. 
Rozglądam się powoli, tutaj też przeszedł huragan, dwa kieliszki ustawione na krawędzi wanny, i pusta butelka drogiego wina. A WIĘC NIE BYŁAM TU SAMA. Moja sukienka w kącie czeka na zbawienie, jednak nie zamierzam jej wcale podnosić. Robię to, po co tu przyszłam. Myję się zmywając wszystkie dotychczasowe zmartwienia i wytężam pamięć, bez najmniejszego efektu. 
Robię makijaż, ukrywając to, jak miernie dziś wyglądam. Zakładam byle co, na razie nie wybieram się nigdzie, zamierzam przeszukać dom, a gdy poczuję się bezpiecznie usiądę na kanapie i przemyśle wszystko jeszcze raz. 
Parter jest oświetlony promieniami słońca, które wdarły się przez ogromne oszklone okna. Nasz dom jest inny niż wszystkie na tej ulicy. Jest bardziej okazały, a dostojności nadają mu białe ściany. Projektanci jak widać bardzo się starali, aby wszystko przypadło do gustu mi i moim rodzicom. Jak widać ich wysiłek nie poszedł na marne i do tej pory jeszcze się nie przeprowadziliśmy, co jest ogromnym świętem, Mój tata bardzo lubi zmieniać otoczenie w którym się znajduje, a jego praca nie jest problemem, gdyż prawdę mówiąc, pracują za niego inni. 
Od zawsze byłam ciągana po różnych bankietach i dostojnych przyjęciach, gdzie nie było nikogo w moim wieku, lecz tylko starsi zamożni ludzie. Nigdy nie podobało mi się to. Nie podoba mi się ich styl bycia. To jak się zachowują, to jedna wielka monotonia. 
Teraz już wiem, że jestem tutaj sama. I bardzo się ciesze. Zalewam torebkę herbaty wrzątkiem po czym dolewam nieco malinowej nalewki. To powinno mnie nieco odprężyć, powinno, wmawiam sobie że to pomoże chociaż wiem, że to jedno wielkie kłamstwo. 
Pozwalam sobie na chwile wyciszenia, jednak nie na długo. Głos dzwonka do drzwi, rozlega się głuchym echem po domu. Zmieszana wstaje z bezpiecznej kanapy i kieruje się do drzwi. 
Naciskam klamkę szykując się na kogoś pod drzwiami domu. Nie ma nikogo. Rozglądam się okół. Nic się nie dzieje, nie ma tu nikogo, jedynie ptaki ćwierkają radosne trele, chociaż mi wcale nie jest do śmiechu. 
U moich stóp leży koperta. Podnoszę ją, jest świetnie sklejona, ktoś wyraźnie starał się, aby nic z niej nie uciekło. Kto ją u podrzucił? I po co? Tak chce znać odpowiedzi na te pytania. 
Wchodzę do domu i siadam na kanapie, delikatnie odklejam rogi koperty, będąc delikatna jak gdybym rozbrajała bombę. 
PUK PUK TO JA SUKO! 
Myślałaś, że jesteś taka wszechwiedząca i mądra? Ups, pomyłka! 
Nie wiesz co robiłaś, a ja znam na to odpowiedź. I mogę zrobić z tym co tylko zechce. I kto teraz się śmieje? Poczuj się jak Ci, którymi tak manipulujesz. 
A CO BY BYŁO GDYBY NASZA PORZĄDNICKA ALISON NAGLE ZAGINĘŁA? CZY KTOŚ BY SIĘ TYM PRZEJĄ? 
                                                              A.



Od Autorki:  Tak wiem, wiem. Zawaliłam. Nie miałam wejść, cokolwiek pisać. Jedną z przyczyn był również brak weny. Wiele się wydarzyło podczas mojej nie obecności tutaj. Ale teraz już wiem, iż mogę tu powrócić z czymś co będzie miało jakikolwiek sens, a nie marną wypociną. 
Jak już zapewne zauważyliście piszę w czasie teraźniejszym, bo uważam że w takiej formie lepiej będzie mi się pisać i odda to większy nastrój opowiadaniu. 
Mam nadzieję, że zrozumiecie mnie, i wybaczycie nieobecność. Zamierzam często wstawiać rozdziały, bo czuję się na siłach do pisania.
PS. Jutro poprawie błędy. 
                                                                                                                                                                                           Całuję,
                                                                                                                                                                                                A.